Nie jestem nowa. Jestem tu prawie od zawsze. Nie wiem z kim rozmawiać, komu powiedzieć wszystko, ludzie nie chcą grubych ludzi. W ciągu pół roku doprowadziłam się do wagi 94,6. Brawo. To ze mną robi jedna z tych depresji trwających od stycznia do grudnia. Wszystko to co było, moja "miłość" stała się czymś czego nienawidzę i czego nie zapomnę do końca życia. Chcę żyć ale nie potrafię z tak dużą wagą. Kto by potrafił ? Nikt. Chce być. Aktualnie mnie nie ma. Siedze w domu i patrze się w ściany, przeglądam nerwowo facebook'a którego i tak przeglądałam już chwilę temu, to jest życie. To jest już praktycznie proces umierania. Nie robie nic co ma wspólnego z życiem, tylko oddycham. Ranie ludzi co działa jak Karma. 54 da mi życie. Muszę schudnąć 40 kilo.... To jest nie do zrobienia. Ale to mój cel. Dawno mnie tu nie było, jeśli ktoś chce ze mną rozmawiać to zapraszam na pw. Celem jest czerwiec i schudnięcie 40 kilo! Zostało mi 82 dni. Pierwsze trzy dni będą ciężkie, później znowu się zakocham.
Wrócę tu jutro. Obiecuje.