Lovesick ma nową właścicielkę, gdy tylko doda zdjęcie będziecie o tym wiedzieli :)
I opowiadanko, nawet jeśli czytają 3 osoby, uwielbiam pisać
Ja&CarmineCharms wraz z Adamem i jego nową pociechą- Pearl Delight
Nowa klaczka przykuła moją uwagę. Mieliśmy w stajni dwie siwe, a tu proszę trzecia! Od razu podeszłam bliżej do pięknej nieznajomej. Jej sierść lśniła zdorwiem. Biały, delikatny ogon powiewał na lekkim wietrze. Ma taką niesamowicie gęstą i długą grzywę! To z całą pewnością niezwykła pani. Spojrzała na mnie, mimo mojego wołania nie podeszła. Kopytne z sąsiedniej łąki bardzo się nią interesowały, ale ona była poza tym. Skubała spokojnie trawę, z dala od koni i ... jak widać ludzi też. Nie miałam więcej czasu, musiałam zająć się Carmine.
Dziś trening ujeżdżeniowy miała nam poprowadzić Alina, ale w ostatniej chwili coś jej wypadło. Często tak było, ale dziś akurat na to liczyłam. Sprawę z jej bratem miałam wciąż otwartą, to już było męczące. Rozważania przerwała mi Młoda Siwa, która niechętnie opuszczała łąkę. Nie było rady, to czas pracy.
Siwkę ciężko doprowadzić do stanu absolutnego lśnienia, ale dziś warto- może poszalejemy? Kłusowania ostatnie były super, o tym już nie opowiadałam. Było podobnie jak w stępie. Poświęciłam na to kilka dni, a dziś może galop! Spojrzałam na przygotowaną do jazdy klacz z wyjątkową sympatią. Pogłaskałam ją po łopatce. Wyszłyśmy i zobaczyłam Adama.
Nie dosyć, że miał gotową tą nową do jazdy, to jeszcze musiałam z nim porozmawiać. W sumie ta klacz mnie uratuje od niezręcznej ciszy. Już wiem jak zacząć.
O dziwo było normalnie, przeprosiliśmy się za tamten pocałunek, przytuliliśmy na zgodę (może tylko trochę za emocjonalnie jak na przyjaciół) i poznałam krótką historię nowej klaczy. Malutko pamiętam, bo myślę o tym, że jakim cudem nie jesteśmy parą? Chyba się trochę rozczarowałam. Tak chyba lepiej.
Trening był krótki, bez Aliny nie było nacisku. Włączyłam muzykę i sobie tak miło jeździliśmy. Od czasu do czasu wymieniając uśmiech, ale zawsze w odległości- klacze nie znały się zbyt dobrze. Nawet chwilę galopowałam, klacz od razu załapała, że nie ma się co śpieszyć oraz zagalopowała na dobrą nogę. Rozprężenie przyszło z czasem, nie tylko wierzchowcom. Zaproponowałam ścigankę- dwa pełne koła. Byłam pewna wygranej. Charms jest młoda, lubiła pędzić. Adam cały czas jeździł Pearl w zebraniu. Nie pracuje z nią długo, więc nie tak łatwo mu będzie ją wyciągnąć.
Adam stanął, ja kłusowałam do wyznaczonego miejsca rozpoczęcia- Siwa nie umiała takich przejść. Strat wyznaczała nowa piosenka. Pierwszy dźwięk i ruszyliśmy. Siwa zagalopowała jakby automatycznie, wyciągnęła się natychmiastowo. Klacz mojego przyjaciela w zebraniu, ze spokojem, goniąc nas, ale nie wyprzedzając. Już po jednym okrążeniu zauważyłam, że Carmine zwalnia. Nie miała kondycji! To jedno pominęłam. I tu Adam dodał Peral Delight, nie mogłam uwierzyć, już widziałam ogon!
Tak w pięknym stylu przegrałam zabawę i będę musiała coś dla niego zrobić, bo się niemądra założyłam. Dlaczego w pięknym? Bo, gdy Carm się zmęczyła wystarczyła moja lekka praca i klacz się ustawiła! A stajenny miszcz obiektywu ustrzelił nas jak wygrywałyśmy i to w ustawieniu z również jeszcze nie pędzącą parą numer dwa.