Najpierw szła szybko, potem puściła się pedem widząc w głowie tylko te przepalone oczy.
Grupa kolesi gwizdała za nią- nie ważne. Biegła. Potem wsłuchiwała się w odgłos butów szurających o trawę. Kiedy dotarła na ścieżkę zaczęła grzebać w torebce- Tak są!
Odpaliła papierosa, szła nienaturalnie powoli. Czy wiesz jak trudno opisać rytm. Zarówno butów stukających równomiernie o posadzkę: puk puk puk- zbyt wolno
Jak i serca które rodzierało się tak bardzo jakby ktoś je deptał.
mijały minuty słychać było tylko to jebane puk...
Przyśpieszyła odrobinę kroku kiedy spotkała grupę ludzi( przecież ona prawie nie szła, stała w miejscu raz na jakiś czas podnosząc nogę)
Mineli ją. Liście wydawały dziwny dźwiek.
Na koncercie i na chodniku ten jebany rytm wszystkiego nie pozwalał jej ruszac się z miejsca. Dotarła na przystanek. Autobus miał przyjechać za jakiś czas. Poszła na pola. Śnieg leżał wszedzie, podobno było zimno, ale ona mimo sinych rąk nie czuła jak jej nerwy bardzo cierpią. Usiadła. Milczała i słuchała dźwieków, tak jakby były jakimś sacrum. Słuchała, patrzyła!
Pola były szarobure tak jak jej dusza. Liczyła przejerzdzające auta.
Czas płynął tak powoli że trudno to opisać.
Wróciła na przystanek. Minął ją taki gość w włosach koloru liści które deptała, w kolorze Twoich włosów.
Przeszedł.
34 auto minęło przystanek.
Gośc wrócił i usiadł koło niej:
- Czemu jest tak zimno?
- Nie wiem nie czuję, może dlatego ze jest zima
- Cała się trzęsiesz- ale to nie zima tylko jesień
- Nie z zimna, może i jesień nie widać
- Do domu jedziesz?
- Całe szczescie tak
- A gdzie mieszkasz
-{...}
Chciała dodać jeszcze ze wysiada na samej górze...Ale po co.
Trzęsła sie coraz bardziej i sama nie wie dlaczego z gorączką 39 stopni poszła w jakieś jebane miejsce dla kogoś kto jeszcze wczoraj mówił coś innego. I tak nic to nie zmieniło ze przypomniano sobie o niej 10 minut przed czasem w którym ona musiała iśc na autobus. Nic.
50 auto. Bolało jak skurwysyn. Wszysko, dosłownie wszystko. To całkiem ciekawe jak ciepłe sa łzy kiedy za oknem jest minus. Przeszedł ksiądz. Rozwiewało mu sukienke. W sumie to obraz lekko psychodeliczny. Za 64 autem przyjechał autobus.
Wsiadła ledwo stojąc na nogach, kręciło się jej w głowie.
Wybąkała tylko
- za dwa złote
I zsunęła sie na krzesło. Wszyscy patrzyli w jej rozmazane, pełne wściekłosci, smutku, zarzenowania oczy. Chciałbyś może zrobić im zdjęcie? najpiekniejszy bo najprawdziwszy obraz, ale zarazem tak żałosny że tylko kiedy spojrzała w szybę, w której odbijały się niebieskie tenczówki chciało jej się śmiać. Z własnej głupoty.
Autobus jechał długo. W końcu jej przystanek.
Wysiadła. I stała. Patrzyła na pierdolony plakat który sama powiesiła na tablicy ogłoszeń.
"klimatyczne nocne granie"
Wróciła do domu ledwo stojąc, padła na łożko. 40 stopni gorączki. Teraz dopiero poczuła jak bardzo przemarzła. Całe białe dłonie, stopy i biodro.
Doczołgała sie do wanny. Wlazła do wrzatku. Dlaczego jest tak zimno. Tak bardzo zimno. Woda po chwili zrobiła sie lodowata. Wyszła i potem nie pamięta. Obudziłą sie na zimnej posadzce.
Ktoś znowu wybijał rytm- Nie! tylko teraz Jeb, Jeb w drzwi.
- Klaudyna żyjesz?
- yhy
- otwieraj drzwi
- nie dam rady, daj mi spokój
- bo dzwonie na pogotowie.
Ledwo wstała, owinęła sie recznikiem. Henna spływała z jej włosów.
Gdy ją zobaczył powiedział tylko- chyba ciała ani duszy to ty zdrowej nie masz
- a no nie mam dziadku, dzisiaj nie mam.
wytarła mimochodem oczy i zeszła do pokoju.