za oknem zero stopni, lodowate dłonie i stopy, ból głowy przeszywający każdy centymetr kwadratowy ciała i zabijająca obojętność społeczeństwa.
wysoka dziewczyna ubrana w glany i jakieś pokręcone spodnie, płaszczyk, z odtwarzaczem mp3 na uszach, wsiada nie robiąc nikomu krzywdy do tramwaju. udało się. dojechała do celu. musi jednak przejść przez znaczną część wyżej wymienionego środka komunikacji, żeby dojść do samego końca, skąd łatwiej jej będzie przejść na drugą stronę. spotyka się jednak z oburzeniem. z oburzeniem pijanego dresa, któremu nic nie jest w stanie przełożyć na logiczną całość, że przecież Ona nie zrobiła nic złego, ale jego napity wzrok i koszmarny oddech mówi sam za siebie. jeżeli do niej wystartuje to wyląduje gdzieś w krzakach albo od razu w szpitalu. ona jednak stoi twardo i udaje, że nic nie widzi, kątem oka jednak dostrzega ten napieprzony wzrok, lustujący ją z góry do dołu z miną mówiącą "zaraz wstane i Ci przypierdolę, bo dziwnie wyglądasz" (i wstaje). jej serce nabiera szybszego tempa. wychodzi. ma nadzieję, że to bydle nie wyjdzie za nią, ale ... nie. został w tramwaju.
czy to tak dużo trzeba? za co? trzeba komuś za przeproszeniem wpierdolić z powodu koloru skóry, nie takich butów czy złego szalika na szyi? dusi mnie ten dym niezrozumienia, chęci wzajemnego zniszczenia, bo czy to tak dużo? czy Ona chciała się bić z szanownym panem dresem? czy go prowokowała? zaczepiała? otóż pewnie was zadziwię! nie! chciała po prostu dostać się do innego wyjścia tramwaju, żeby bezpiecznie dotrzeć do celu, który sobie obrała, wychodząc z domu i przekręcając klucze w drzwiach. to jest poprostu świat jakichś chorych psychopatów, rzeźbiony na dodatek tego wszystkiego paranoją. takich ludzi, dla których celem jest tylko i wyłącznie zniszczenie czarnucha czy chociażby innego równie niemyślącego kibola powinno się ... ajć tam. nawet nie będę mówić co, bo ... bo szkoda gadać wiecie. nasze społeczeństwo mnie za-dzi-wia! czuję się poprostu zażenowana i myślę, że mogę nawet powiedzieć, że wystraszona, bo skąd mam mieć pewność, że jak ubiorę sobie glany, to ktoś mi nie spuści łomotu, bo to nie będzie w jego stylu, bo to będzie nie fajne, bo...bo tak trzeba. opanujcie się ludzie. opanujcie.
z dupy i chój.