-Znów odchodzisz? -mimo wszechobecnej radości spowodowanych Walentynkowym balem, posmutniała. Znała odpowiedź, czekała tylko na jej potwoierdzenie. Na ostateczny cios prosto w serce. Po jej policzku powoli spłynęła łza, którą On po chwili delikatnie starł opuszkiem palca.
-Wrócę, Annette, wrócę... -przysunął ją do siebie, gładząc po włosach. Trzymała go mocno za kamizelkę, która jeszcze kilka minut tak ją śmieszyła. Teraz nie umiała się uśmiechnąć. Nic nie było pewne, nie teraz.
-Ben, nie możesz mnie tak ciągle zostawiać. -wyszeptała, jakby łudząc się, że to wszystko załatwi. Że cofnie czas, sprawi, że wszystko zniknie...
-Annette. -starał się ją uspokoić, ale nie do końca mu to wychodziło. -Słyszałem, jak ktoś kiedyś powiedział, że rozstania są dobre. Tęsknota jest dobra.
-Nie jest. Sprawia ból. Sprawia, że cierpisz.
-Nie, Annette. Tęsknota jest dobra, ponieważ ponowne spotkanie sprawia naprawdę cudowną przyjemność.
***
Rysunek stary, tło dodane, a właściwie wycięte z jednej fotki z devianArta. Ale co tam ;D
Dzisiejszy dzień? Nawet całkiem, zwłaszcza, że WF-u nie było. Chociaż na dobrą sprawę i tak bym nie ćwiczyła: katar i takie tam...
Z dedykacją dla Meg ;* Kocham <3