Zastanawiam się nad tym , że kiedy wszystko jest dobrze nagle cały świat potrafi runąć. Nie mogę znaleźć żadnego , ale to żadnego rozsądnego wyjścia.Nie potrafią dokonać wyboru między przyjaźnią a miłością.
Kiedyś powiedziałam , że wybrałabym przyjaźn , ale to wcale nie jest łatwe, bo gdy się kogoś kocha to zmienia to cały punkt widzenia. Jak mam kurwa wybierać , skoro nie chcę. Bez przyjaciół świat nie może istnieć. Kurwa , wspierali mnie w każdym momencie mojego życia od piaskownicy , a teraz kurwa takie coś. Byłam z nimi praktycznie wszędzie . A tu kurwa takie coś ? Mam wybrać i zostawić chłopaka , którego kocham w chuj ? A może to nie są przyjaciele , skoro odpierdalają takie coś ? Chuja wybiorę . Nie potrafię.
Bez Kacpra i Julki przejebie swoje życie. Znowu wpadnę w złe towarzystwo i chuj . A bez Bartka ? Bez Bartka świat nie jest taki sam , wszędzie gdzie jestem myślę o nim i chciałabym , żeby był tam ze mną. Kocham go . A tu kurwa takie coś ?
Ja się pytam .
Ja się kurwa pytam .
Czy na tym świecie istnieje sprawiedliwość , czy już kurwa wszystko jest przeciwko mnie ?