Ile to razy, przedziwne fazy
niszczyły więzy dające azyl?
Dziś niewyraźne jak bohomazy,
jednak akt rozstania wręcz parzył.
Gdy darzysz kogoś dużą sympatią
widzisz w nim swoją duszę bratnią.
Dzielisz swój czas, raczysz gadką.
W końcu któraś jest tą ostatnią.
Ten ktoś, ma coś, ale nie powie
może kiedyś się od kogoś dowiesz,
o tej zmowie milczenia wrogiej Tobie,
wtedy bez namysłu odpowiedz :
"Nie mam czasu na zbędny antagonizm.
Nie zdąże nawet kropli łzy uronić.
Chcesz iść? Idź. Nie jestem zdziwiony.
Ponoć nie ma ludzi niezastąpionych."
[...]
A teraz zamieńmy sprawę miejscami
i rolami, bądźmy winowajcami.
Spójrzmy ich oczami, poczujmy sercami,
usłyszmy to ich uszami.
Dryń dryń dryń dryń.
Dzwoni przyjaciel.
Pewnie ustawka na chacie,
przy herbacie.
Gadki o życiu, czy rapie przy piciu,
finish z padem w łapie na kanapie.
A tu: "Siema. Jak się masz bratku?
Bo u mnie standard, zaś buja jak na statku."
Był wstęp. To nie będzie nietaktu.
Zaczyna gadać o nagłym przypadku.
Mhm. Kolejny interesant na lini.
W odpowiedzi: "Pożyjemy, zobaczymy."
A w głowie epitafium na finish:
"Dla kutasów nie mam czasu, kminisz?"