Cholernie się boję że nie dam rady...
Że proza życia zabije we mnie resztki entuzjazmu...
A przecież tak bardzo chcę żeby było dobrze...
Naiwnie myślałam że razem sprawimy że tylko czasami będą słabe dni...
A reszta będzie cudowna...
Jest dokładnie odwrotnie...tylko czasem "zaświeci słońce"...
To chyba nie jest czyjaś wina...
Dotarło do mnie że tak właśnie wygląda życie...
Do tego ze zdrowiem coraz słabiej...
Już nawet nie wiem od czego zaczynać kontrole...
W RAZIE OSTREGO HAMOWANIA...PROSIMY PRZYJĄĆ BEZPIECZNĄ POSTAWĘ!
ZDZIWIONY?