- Że co?! - wyksztusił przerażony Tomek.
- Dobra, żartowałem z tą zagładą, zawsze chciałem to powiedzieć. A tak na poważnie, co kilkanaście lat wysyłamy na Ziemię jednego z naszych, żeby sprawdził, co tam u Was. Jak daleko jesteście zaawansowani technologicznie, co o NAS wiecie... No wiesz, żeby nie było takiego przypału jak w Roswell...
- To ta katastrofa w Roswell to jednak na serio? - spytał Tomek.
- Niestety.. Oj tam.. Każdemu może paliwa zabraknąć.. Z resztą, nie chce o tym gadać..
- A kręgi w zbożu? - pytał dalej Tomek.
- Wysłaliśmy naszych, żeby znaki drogowe zrobili, toście aferę rozpętali niepotrzebnie..
- A piramidy? Też wasza sprawka?
- Oj tam zaraz.. Przelatywaliśmy w pobliżu, poprosili, to pomogliśmy, wielka mi rzecz...
- No dobra, a Chiński mur.
- O nie! W to nas nie mieszaj! My się do dzisiaj zastanawiamy jak oni to wykombinowali.
- Acha.. A gdzie masz latający spodek?
- A widzisz, z tym jest gorsza sprawa. W obawie przed ujawnieniem, centrala stwierdziła, że muszę sobie radzić bez pojazdu. Jak skończę misję, mają po mnie przylecieć.
- Coś bujasz.. Kosmita bez spodka??
- Sorry bracie, lekko nie jest. Redukcja etatów, kryzys gospodarczy, trudno teraz o służbowy spodek, a nie będę się przecież prywatnym rozbijał...
- No tak w pewnym sensie Cię rozumiem - westchnął Tomek.
- Dobra stary, dość Ci już naopowiadałem, swój obowiązek spełniłem. Będę już leciał... szlag by trafił.. będę już szedł. W razie czego, masz tu wizytówkę - i rzucił w jego stronę, wyciągniętą z kieszeni kartkę, od której biło jasne światło.
- Zaraz! Czekaj! A Sfinks? Mount Everest? Michael Jackson? - pytał Tomek, ale EDO już tam nie było. Zniknął w ciemnym zaułku, tak samo szybko jak się pojawił...
- No nic, trzeba się zawijać do domu, bo stara znowu będzie wrzeszczeć - pomyślał Tomek. Długo się nie ociągając, wstał.. upadł.. znów wstał i lekko chwiejnym krokiem poczłapał do domu.
Nazajutrz obudził się ze strasznym bólem głowy i jeszcze straszniejszym uczuciem posiadania w ustach starego trampka..
- Ale dziwaczny był ten sen.. Chłopaki za cholerę mi nie uwierzą.. - pomyślał i przewrócił się na bok, a z koszuli w której spał, wypadła mu mała kartka, od której biło jasne światło...
The END
Podobało się??