Pod maską powagi lepiej się przyjrzyj
Jak lód pozbawiony pęknięć w początkach grudniowej odwilży
Zwilży cerę deszcz, przez ceregiele przejść
Boże, by utopić smutek w łez jeziorze
To co, że ciężko, wiesz to, przez co przejść człowiek musi
Wiesz przejść, ich już nie ma gdzieś
Znikły, wyschły, wsiąkły w grunt
Tu po słonych łzach przyjdzie czas na uśmiech tryumfu
Wraz ,zgasły blask szmaragdów świat znów zamarł
Przez te brylanty kapiące na ubrania
Jedyne, co zostanie to te łzy na dłoniach
Gdy, ziemia skończy jak Wenus - martwa i wypalona mówię ci
Łzy ku pokrzepieniu serc
I opłaca się dawać odczuć małym ludziom, że są wielcy
Dręczy nas ten problem, na policzkach słone sople
Krople deszcz za oknem, oknem
Płacze niebo, patrzę nie dość masz słonych pereł
Widzę nie dość, ale masz nadzieję
I mam ją też, spadają liście z drzew, pada deszcz
wkurwia mnie pare rzeczy..