ludzie dookoła wariują, bo święta, bo magiczny czas,
bo rodzina, bo to, bo tamto,
a ja stoje z boku i obserwuje, i nasuwa mi się tylko jedno stwierdzenie:
w którym momencie życia święta przestały być dla mnie czymś wyjątkowym,
a stały się zwykłym, szarym dniem niczym nie odróżniającym się od innych?
czy to ze mną jest coś nie tak czy ze światem?
MIMO WSZYSTKO - WESOŁYCH ŚWIĄT! :)