chyba rzucam to w cholerę, bo czuję się strasznie ograniczone, spinam się niepotrzebnie, a efekty żadne. trochę mnie nie było, schudłam jednak, bo weszłam w spodnie, które były za ciasne, także wszystko na dobrej drodze. zaczynam się znowu lubić, a o to chyba chodzi. a jak przy okazji cośtam schudnę, to tylko lepiej. ale to nie jest najważniejsze. ładnie mi się poukładało, chociaż rozstania nadszedł czas (oby tylko na miesiąc...), ale jestem dobrej myśli.
apel, dziewczęta, uwierzcie w to, że jesteście piękne (o ile jest łatwiej, kiedy ma się osobę, która w tym utwierdza...:)), bo jesteście warte dużo więcej, niż liczby na wadze czy centymetry. ściskam Was i całuję serdecznie, dziękuję za wszystko. będę tu zaglądać, ale raczej z jeszcze mniejszą częstotliwością. i wiecie co? "człowiek się liczy" i to, co ma w środku, i właśnie o ten środek postaram się teraz dbać. bo uroda mija, ciało się zmienia, a to co nosimy w sobie - zostaje. życzę Wam najlepszego i trzymajcie się.
bez bilansu, aktywności, za to wagą 63kg po jedzeniu :) i chociaż bywało mniej, to co z tego