Próbuje wymyślić cokolwiek.
Nie jest łatwo pisać o tym co się czuje. A czuję wiele. Pełną nienawiść do siebie samej. W pewnych sytuacjach nie muszę się odzywać. A mimo tego i tak to robię. A potem przychodzi tylko żal, gorycz i nienawiść. I potem cierpię.
Chcąc zrobić coś dobrze muszę to przemyśleć. Ostatnio nie myślę, bo żyję TOBĄ. A życie kimś innym nie pozwala robić czegoś dobrze. Nie mogę się uczyć, bo żyję. Totalnie bez sensu. A jednak coś w tym jest...
Mimo, że czeka mnie znowu ciężki tydzień, nie potrafię zabrać się za siebie. Z każdą decyzją, która nie jest TOBĄ zwlekam do końca. Czekam, i nie mogę przestać. Patrzę i nic innego nie widzę. Uśmiecham się, tylko do CIEBIE. I marzę (tak, jednak marzę...) o czasie, jaki pozostał jeszcze.
Chcę być samodzielna. Wystarczająco duża na ekshibisjonistyczne podejście do życia. Przewalanie się nago z kąta w kąt we własnym domu jest tym, czego aktualnie mi brakuje. I chcę zimy. Tego ślęczenia nad książką, kiedy jest zimno i kiedy jest ciemno... Najlepiej z ciepłymi stopami, bo wtedy jest milej.
Brakuje mi poczucia wspólnoty, rodziny. Nie czuję tego ostatnio. Całkiem oziębła atmosfera doprowadziła mnie do rozgoryczenia. Chcę przytulania. Tylko tyle i mały krok w stronę szczęścia...