wszystko ma swoje plusy i minusy... może lepiej ,że teraz tak się stało niż później... jest ciężko ,ale może sobie poradzę... a potem było by jeszcze gorzej, jeżeli ktoś raz dopuści się zdrady to na tym nie kończy... najbardziej boli kiedy się dowie, że człowiek który był wszystkim co się miało , odchodzi... po co te wszystkie obietnice, które do teraz powtarzają się w głowie jak refren ulubionej piosenki... po co doprowadzał do tych wszystkich sytuacji, które ciągle przewijają się teraz przez myśli... pomyśleć ,że kilka tygodni temu , cieszyłam się jak głupia i wierzyłam ,że teraz spełnia się moje największe marzenie... teraz nie ma już nic... myślałam, że mu zależy.... ale przechodząc obok niego ,widzę tylko kretyna , który nawet w oczy nie potrafi spojrzeć... a myślałam, że nie ma bardziej kochanego chłopaka niż on , a tu proszę, życie potrafi zaskakiwać... teraz dziękuję ze to ,że wtedy jak dzwonił , nie powiedział "wybacz mi" ,wiem że wtedy bym wybaczyła... teraz już jest koniec ! nie ma nic... i po co przechodzić kolejny raz, przez to co było...
przez to on jest szczęśliwy, może chodzić na imprezy (a teraz pełno imprez, wiec dziewczyna by była tylko przeszkodą) , nie musi męczyć się ze mną , i dla mnie rezygnować z przyjemności w soboty i co najważniejsze będzie mógł spełnić swoje marzenie , o którym kiedyś mi wspominał... dla mnie też są w tym jakieś plusy, będę mogła spełniać swoje marzenia ,o których przy nim zapomniałam...