Nocka nie przespana, kilkadziesiąt litrów łez wylane, setki myśli, biegające samowolnie po mojej małej główce i kilka nowych zmarszczek, spowodowanych nagłymi napadami złości z bezsilności...
Tak... drogo mnie to kosztowało, ale było warto.
W końcu pożądnie zastanowiłam się nad tym wszystkim.
Ostatnia iskierka walki, która dzielnie tliła się przez długi okres czasu w moim serduszku, zagasła...
Nawet ten Promyk Nadzieji, który żarsko płonął głęboko we mnie, przestał wierzyć, że coś z tego będzie i pożegnał mnie na dobre...
Postanowiłam...
I chociażby nie wiem co, nie zmienię zdania..
W ciszy nocy przyjdę do ciebie
otulę cię pięknych chwil wspomnieniem
w tym najpiękniejszym ze snów...
Przez moment znów będziemy razem
dotykając delikatnie niespełnionych marzeń..
By nad ranem poczuć się szczęśliwie
przytulając zagubione dawno chwile
i spoglądając wzrokiem pełnym nadziei
odnaleźć się w odległej życia przestrzeni
wierząc, że czas wszystkiego jeszcze nie zmienił...