Powrócę tutaj pewnego dnia,
I wykopie moje kości z gliny.
Spaliłem gwoździe, struny i włosy.
I starego zęba, wierzę że był Niedźwiedzia.
Trzymałem moją rękę w ogniu
Paliło mnie aż do przewodów.
Krwawi frajerzy ukryci pod moim łóżkiem
I czarne dymy skóry, tak delikatne krwawiły
Spałem z kotem na mojej piersi
Spowalniając moje serce, kradnąc oddech.
O świcie małpy będą latać
I zostawią mnie bez złamanego grosza w moich oczach.
Powrócę tutaj pewnego dnia,
I wykopie moje kości z gliny.
Spaliłem gwoździe, struny i włosy.
I starego zęba, wierzę że był Niedźwiedzia.
O świcie małpy będą latać
I zostawią mnie bez złamanego grosza w moich oczach.
***
Teraz nawet mi się podoba.
Nazwijmy tamtą wersję szkieletem.