Do autobusu wsiadła dziewczyna... Ubrana na czarno, opatulona szalikiem, z czapką ciasno naciśniętą na uszy. Opadła na siedzenie przy oknie i złożyła ręce na torbie, którą położyła na kolanach. Była w rękawiczkach. Przez chwilę zastanawiała się czy je zdjąć, po czym zwróciła uwagę, że złożyła dłonie w geście modlitwy...
Uśmiechnęła się sama do siebie.
"Skoro już złożyłam tak dłonie, to może powinniśy porozmawiać Boże?"
Zawsze twierdziła, że każde miejsce jest odpowiednie do modlitwy... a że ludzie marnują tyle czasu w autobusach, to czemu się nie pomodlić?
W skrócie opowiedziała Temu u Góry jak wygląda jej sytuacja, nieważne że On wiedział. On zawsze wie i zawsze rozumie lepiej niż by się to mogło wydawać.
Właśnie tego dnia wydawało się jej, że jednak ona rozumie tą sytuację lepiej. Nie po raz pierwszy nie chciała się zgodzić z tym co On mówił.
"... ale gdyby tak on i ja... bylibyśmy szczęśliwi, na pewno..."
Ćśśśśś...
"wiem, nie ma żadnego 'ale'...ale jednak... dobrze, rozumiem... skoro masz inny plan, to nie mam innego wyjścia jak Ci zaufać"
Powiedział, że jeśli zostanie nie będzie tak szczęśliwa jak może być, że ma do zrobienia coś w innym miejscu.
"... a co z tymi chwilami szczęścia?"
"Dobrze, że są. Zasługujesz na szczęście. Tam znajdziesz prawdziwe szczęście. Może spotkacie się za kilka lat, ale wtedy będą to już zupełnie inne okoliczności."
Zagryzłą wargi. Zbliżał się jej przystanek, a tak nie chciało się jej wysiadać. Dosiadła się do niej jakaś dziewczyna i będzie musiała ją przeprosić i przeciskać się koło niej. Mogłyby chociaż zapalić się czerwone światła, żeby mogła jeszcze chwilę posiedzieć... ale światła na złość były wściekła zielone...
"No tak, zawsze kiedy ich potrzebuję to ich nie ma, a kiedy proszę o czerwone to na złość mam zielone. Zawsze wszystko nie tak jakbym chciała."
I w tym momencie światła tuż przed nimi zmieniły się na czerwone. Zgodnie z przepisami autobus mógłby jeszcze przejechać, bo przy tej prędkości i śliskiej nawierzchni łatwo było o wypadek, jednak on zaczął hamować. Hamował na tyle gwałtownie, że wpadł w poślizg i stanął na ulicy w poprzek. Ludzie w autobusie przestraszyli się nie na żarty.
... a Ten u Góry tylko się uśmiechnął i powiedział:
"Masz to, czego chciałaś. Jak jeszcze mam Ci udowodnić, że wiem lepiej co dla Ciebie dobre?"