Jak widać na zdjęciach, BMW 525 skasowane doszczętnie.. Fartem jest to, iż mieliśmy poduszki powietrzne.. Jechaliśmy na rozprawę sądową. W Kotorzu Małym wyskoczyła Nam na 'czołówke' Skoda Felicia. Chcąc skręcić w lewo nie spojrzał czy z naprzeciwka jedzie inny pojazd. Przez co nie widział Nas jadących. Będąc 8-9m od Niego zaczął Kierowca hamować.. Lecz nie było opcji, by uniknąć zderzenia- brak pobocza [drzewa i rów]- więc doszło do zderzenia. Kierowca BMW ma poparzone przedramienia obu rąk oraz stłuczone kolano i rzepkę. Pasażer z tyłu: uszkodzoną kość ogonową, zwichnięty nadgarstek oraz uszkodzenia klatki piersiowej od pasów. Ja natomiast stłuczoną głowę, nos i kolano ze 'zdrapką'- zdarte kolano- przeciążone mięśnie karku, rozejście żebra w obrębie stawu mostkowo-obojczykowego z zaleceniem obserwacji w szpitalu przez około tydzień. Ogólnie wszystko napier.ala nie miłosiernie. Jako, iż nie zostałem na obserwacji w szpitalu zaleceniami lekarza są:
- W poniedziałek udać się do poradni specjalistycznej -chirurgicznej- w celu zrobienia badań na płuco prawe i klatkę piersiową część prawą.
- Dmuchać przez rurkę wodę w butelce by zmusić prawe płuco do pracy 'pełną parą'.
- Mam dodatkowo być masochista.. Bo mam spać na prawym boku, by dociskać płuco w celu pracy całego płuca, by nie było miejsca gdzie zarazki mogłyby się rozwijać i wywołać odmę płucną.
- Mam oszczędzać cały organizm- oszczędny tryb życia i unikanie wysiłku- co prowadzi do braku pracy, gry w piłkę nożną itd. Innymi słowy uziemiony na maxa.
- Mam być pod obserwacją stanu ogólnego przez członków rodziny, przyjaciół, znajomych itd.
Ogólnie fartem jest, że żyje. gdyby to była moja Astra już by mnie nie było- zgon. BMW to BMW. Przód bmw skasowany doszczętnie. Silnik zatrzymał wszystko na sobie- chłodnice itd. Oś samochodu przestawiona o jakieś 2,5-3cm. Tylnie drzwi gdzie siedział kolega 'wmontowały się' w tył kaloseri. Mimo, iż drzmi były tak wbite w kaloserie, nie były w stanie powstrzymać kolegi bardzo dobrze umieśnionego, gdyż wyszedł z tego samochodu ze 'zgrzytem' blachy- najprawdopodobniej właśnie przez to ma zwichnięty nadgarstek.- nie umiał złapać powietrza dopóki nie wyszedł z samochodu- poważne szarpnięcie przez pasy i w samochodzie było 'siwo' z niewiadomej przyczyny.. praktycznie był brak tlenu dopóki nie otwarłem drzwi przednich od pasażera.- lecz pierwszymi słowami jakie powiedział wysiadając z samochodu były 'Ku.wa.! Rozp.erdole mu ŁEB.!' Gdy był w drodze do Niego dowiedział się, iż to dziadek po czym zawrócił spowrotem pod BMW serii 5. Ogólnie to kierowca Skody wmontował się w kierownice, wyginając ją w połowie o jakieś 45 stopni.. Wg donosów w dniu wczorajszym tj. 13.05 wyszedł ze szpitala. Ktoś lub coś nad Nim czuwało. Ogólnie wypadek nie był wypadkiem 'lekkim', lecz już bardziej poważniejszym. Wszyscy mówią, że mieliśmy dużo szczęścia wychodząc o własnych siłach. Bo mogliśmy popłacić wypadek zgonem przez tą właśnie Skode. Gdybym nie był twardy, najprawdopobniej leżał bym w zakładzie pogrzebowym lub w szpitalu w ciężkim stanie, lecz mam twarde kości i wyszedłem w porównaniu jak na taki wypadek prawie, że 'bez szwanku'.
Źródło zdjęcia prawego i więcej zdjęć na:
Trzeba żyć dalej. Nie jedno przeżyłem.
I to [chyba] przeżyje.
Wszystko na temat-KLIK YouTube.
P.S. Mam nadzieje, że w poniedziałek NIE BĘDĘ musiał zostać w szpitalu.!