Życie.
Każdy z nas przeżywa lepsze i gorsze chwile, z którymi ciężko sobie poradzić. Znacie to dziwne uczucie w brzuchu, ból głowy od napierających myśli, brak apetytu, a nawet biegunki i wymioty?
Siedzę. Pustka w głowie.
Strach. Lęk.
Zbiór irracjonalnie trudnych dla nas wydarzeń niszczy nas od środka. Problem na dzisiaj? KAŻDY.
Rodzina, miłość, praca, dom... Dalej aż boje się wymieniać. Stoję na rozdrożu i nie wiem gdzie zaprowadzi mnie przyszłość. Harmider w myślach sprawia, że szaleję, wyobrażam sobie sytuację których nie ma, a to tylko wszystko pogarsza. W głowie ktoś woła "dasz radę, będzie dobrze" i co?
Chciałabym w to wierzyć, ale to wszystko zależy ode mnie. Czas pokazał, że wcale nie daje rady i wcale nie jest dobrze. Patrzę przed siebie, a obraz się rozmazuje. Nie widzę nic. Może dlatego, że nie mam okularów? Znowu głupia szukam wyjaśnień, żeby iść do przodu.
Delikatna metafora krzyku wylana na klawiaturę. I nie, nie jestem poetką, pisarką. Szukam miejsca na pozbycie się negatywnego stresu, powrotu do optymistycznej mnie, więc swoją krytykę na temat błędów w pisowni czy składni wsadźcie sobie wiecie gdzie.