jej, dawno tu nie pisałam.pewnie dlatego, że nie było o czym. często tu jednak zaglądam, wpisów nie usuwałam, jest to forma mojego osobistego pamiętnika z lat, gdy byłam młodsza i najprościej w świecie głupia. niszczyłam swój organizm, skutki odczuwam do teraz. co prawda ciągle utrzymuję wagę 51/52 kg i ona nie wzrasta, ale anemii nadal nie mogę wyleczyć, włosy wciąż wypadają, z gęstych i czarnych rzęs zrobiły mi się 'piórka' i znikąd wzięła się nietolerancja laktozy. nie wiem czy te problemy z włosami wynikają z moich zaburzeń hormonalnych, anemii czy czego tam jeszcze.
podczas swojej nieobecności zerwałam wieloletnią przyjaźń z S., wygrałam z nerwicą lękową (może nie do końca, ale jest dobrze) i zdałam maturę. no i mam narzeczonego. tak, oświadczył mi się ponad pół roku temu, dokładnie 8 miesięcy z kawałkiem. po tym się strasznie zmienił, mam wrażenie, że żyję w toksycznym związku. tak wiem, tak być nie powinno. tęsknię cholernie za Tobą, S.
we wrześniu minie rok jak ze sobą nie rozmawiamy, bo ktoś zaczął Ci wybierać znajomych i odszedłeś. wiem, że tęsknisz tak samo jak ja. może czasami nawet o mnie wspomnisz, pojawię Ci się w snach czy coś. cóż, życzę Ci dobrze, planowaliśmy wiele teraz nasze związki mają ten sam status - toksyczne.
w ciągu 48 godzin przespałam 7 - praca ehh. idę spać, bo pieprzę głupoty.