Popatrzyłam ostatnio w kalendarz i wyszło na to, że na przełomie sierpnia i września szykuje mi się dwutygodniowe wygnianie w Piotrkowie. Otóż trzy dni po ślubie Aleksandry mam umówioną wizytę w PUP, a w kolejną sobotę panieński Maurerki. W ten sam weekend Marcin ma szkolenie sędziowskie, wraca w niedzielę w nocy. Doszliśmy do wniosku, że nie opłaca mu się jechać po mnie w poniedziałek, bo potem i tak przyjedzie w piątek. A zatem wszystko wskazuje na to, że między 25 sierpnia a 9 września będę w P-kowie.
Grę na peceta mam, książki mam - to taki dodatek do dzieciarni. No i mam robotę fundacyjną. Dzisiaj wyadoptowaliśmy Pascala Roboty huk, pomysłów trochę jest, niestety brak kasy to główny problem.
Do tego rozkręcam jeden własny pomysł, zobaczymy jak będzie szło. No i muszę kilka urzędowych spraw pozałatwiać.