co to było za miejsce... te rowery miały duszę, nie można było tego nie czuć! jeden wisiał na łańcuchu zawieszony na suficie, stały różne: kolorowe, komiksowe, kwieciste, o pięknych, skórzanych i starych siodełkach...
i wszystko trafil szlag, bo przecież mam już trzy rowery i nawet nie mam ich gdzie trzymać... :)
nocował wczoraj u nas A. i aż szkoda, że musi jechać do Niemiec. było winko, wspólne oglądanie serialu, zabawy z kotem, kolacja, rano zrobiliśmy mu śniadanie, wypiliśmy wspólnie kawę. jakby te mieszkanie na chwilę ożyło. kotu też się podobało, w końcu to zawsze jedna osoba więcej do atakowania. i jeszcze tylko dzisiaj do pracy i wolne. jak dobrze... :)