By być Białą Bułą - redaktorem "Nie do wiary" należy mieć wzrok, który nie ugnie się przed niczym i sięgnie w głąb. W głąba widza. Trzeba umieć wyłaniać się z mroku tajemniczej scenografii.. Trzeba umieć zakładać i zdejmować okulary. Trzeba mieć autorytet...opowiadać o puszce czerwonej fasolki, która potrafi zaśpiewać hymn komunistycznej Jugosławii do połowy i nie wydać się śmiesznym. Redaktor takowy musi być trochę siwy. Siwizna daje tajemniczości. Widz myśli: osiwiał bo był oko w oko z nawiedzonym tosterem, bądź stał face to face z Krzysztofem Cugowskim. Zresztą siwy to mało - musi być biały. Biały jak BIAŁA BUŁKA, biały jak bandaż z mumii faraona, szczekający królik z Giebła czy 100 W Osram. By być redaktorem "Nie do wiary" trzeba umieć odwracać się powoli. Szybko to można zadłużyć miasto na parę milionów.
Redaktor nie powinien również niczego przesądzać i jeśli nawet pokazywany jest materiał o nawiedzonej kuchence mikrofalowej (autentyczne!) to trzeba uwypuklić, że coś w tym jest. Trzeba być zorientowanym na "COŚ". Coś istniej i mieszka obok nas - skrzypi, szepcze, nawiedza, dosypuje pszenicy do pieczywa. Redaktor wprowadza nastrój - w przypadku wątpliwości powołujemy eksperta. Ten zazwyczaj pokazuje niewyraźne "coś" na dowód, że to "coś", lub chociaż biała bułka. Gdy brakuje nam podkładu dźwiękowego nagrywamy sesję Rady Miasta i puszczamy od tyłu. Ach choć raz być TAKIM redaktorem - być taką Białą Bułką :D