Co robimy od stuleci?
Dzieci.
Miał tyle taktu, co lawina i tyle egocentryzmu, co tornado, ale nigdy nie przyszłoby mu na myśl, że dzieci są dostatecznie ważne, by zachowywać się wobec nich uprzejmie.
'Dzieci są przyszłością naszą i całego świata'- przypomniał sobie w duszy marszcząc przy tym czoło. Najwyraźniej myśl ta nie przemówiła do niego, choć Rose już wiele razy wałkowała z nim ten temat. David nie chciał nawet o tym myśleć.
-Dzieci? Po co mi one? Wiecznie płaczą, smrodzą, bałaganią... to nie dla mnie.- pomyślał spoglądając w tym czasie z niesmakiem na swojego 4-letniego bratanka, który własnie wsadzał sobie klocki do nosa. I to nie byle jakie klocki. Klocki z limitowanej serii Lego Star Wars, które w tamtejszych czasach kosztowały sporą sumkę. To przytłaczało Davida jeszcze bardziej.
-Fuujkuu! Pobawis siem ze mna? A wlącys mi bajke? Chce bajke o balankach!
David nie wytrzymał. To był atak! Chcąc bronić swojego honoru, a nie dać po sobie poznać, iż mały dzieciak terroryzuje dorosłego mężczyznę, wyszedł czym prędzej z pokoju rzucając szybkie: Wujek zaraz przyjdzie, idzie zapalić papierosa.