(...)milosc nie moze istniec(...)
Meczy mnie ta ciagla trwoga bezczynnosci i nietrafien.
Czy ja nigdy nie zaznam trafnej milosci?
Czy tez juz ja zaznaje?
To pytanie zostaje bez odpowiedzi...
Chcialabym umrzec...
przeniesc sie do budynku pelnym grozy i rozpaczy...
Stac krawedzi nocy i dnia...
Na krawdzi zycia i smierci...
Bz przywrocic wszystkim stan przytomnosci.
Dlaczego gdz smierc jest tak blisko, serce z kamienia staje sie dobre?
Czy dlugo mam jeszcze trwac w tej nietrzezwosci umyslu?
Czy ta lawina musi trwac wiecznie?
Chcialabym umrzec...
Pograzyc sie w moralnym swiecie, gdzie srucha jest wazniejsza niz kamienne serce.
ja pisalam.