" Ty nie mów, że mnie kochasz to nie ma sensu
miłość ma gnać w przód, a my stoimy w miejscu "
" Nie mów, że mnie kochasz, miłość to pułapka"
Czuje się jak mała dziewczynka uwięziona na huśtawce. Która boi się spaść...
Jednak to tylko taka przenośnia bo rzeczywistość jest inna. Uwięziona w dorosłości czekam na to co nastąpi, i cholernie się boje tego że coś może się rozlecieć, tym bardziej, że powiedziałam o swoich uczuciach i tym jak bardzo boli mnie to, że ktoś się ode mnie odsuwa... Czasem nie wiele rozumiem, a czasem tak wiele... Teraz czuje się tak jak powiedział to pewnien człowiek Robot któremu kończą się baterie i działam na ich ostatkach, a tak nie wiele by wystarczyło by je naładować...
Mam dziwne wrażenie, że jakiś element mnie, jakaś cząstka, kawałek się odkleił, a mi brakuje kleju by go przykleić na swoje miejsce. Chyba stało się to czego baliśmy się oboje, oddaliliśmy się od siebie a ja sama nie potrafię tego naprawić. Choc nie wiem jak bardzo bym się nie starała. Teraz nie ważne co robiła bym, czy siedzę, leże, pisze czy nawet próbuje się uczyć, czuje i tak to samo. Cholernie mi ciężko i trudno. Najmniej odporni jesteśmy przecież na " ciosy " tych, których kochamy. Ale przecież to nie o to chodzi by to wszystko przeczekać. Tylko nauczyć się żyć w takich sytuacjach. Przecież jak coś się psuje, nie chodzi o to by to wyrzucać do kosza i nie chodzi tu tylko o zabawki tylko też o miłość. Jak się coś psuje to się naprawia...
Przecież nie chodzi o to by idealnie do siebie pasować. Nie ma par idealnych a tym bardziej związków, bo każdy się kłuci i ma kryzysy... Wystarczy móc być ze sobą, jakkolwiek ale być, w każdej chwili i znać się jak nikogo innego. Czy to takie trudne ? Teraz wszystko stało się nijakie. Nie wiadomo co ze sobą zrobić, nie ma się na nic ochoty a nic nie robienie tak jak robienie wkurza. Wewnętrzny chaos. Pomiędzy tym co się wie, a tym co się czuje... Chaos określony mianem pustki " Wszystko to nic, a nic to wszystko " gdzieś to kiedyś przeczytałam... Idealne stwierdzenie tego co w chwili pustki ma sie w środku...
Teraz komletnie nie wiem co robić i na co ja czekam. czy moje czekanie przyniesie jakolwiek skutek ? Chce żeby w końcu się wszystko wyjasniło, by spać spokojnie... Kiedy powiedziałam mu co czuje jakoś mi ulżyło... Ale on nie pisze od jakiegoś czasu i to mnie martwi, może nie potrzebnie to mowiłam ? Strach jest najgorszym doradcą w takich chwilach a jeszcze gorsza kobieca wyobraźnia.
Licze na wasze komentare :) może one mnie jakoś naprowadzą ?