Znów problem z Nogami. Znów.
Pojechaliśmy na Mazury, a tam na środku jeziora stały boksy. Nóg znaleźć w boksie nie mogłam. W żadnym. Zaczęłam krzyczeć i wtedy odpowiedziało mi przerażone rżenie. Nogi pływały w jeziorze dokoła i były wyczerpane. Chrapy zapadały się pod taflę wody. Wskoczyłam, podpłynęłam, zapięłam na uwiąz i wyszliśmy na brzeg. Nogi były przemarznięte i trzęsły się niemiłosiernie, wyczerpane i przerażone. A ja nie miałam kontaktu do żadnego weta z okolicy. Bezradność u szczytu swych możliwości.
Usiadłam na łóżku.