dlaczego??????????
Dlaczego? To jedyne pozostawiłeś... Wyrwałeś ze mnie miłość - zostawiłeś żal, odebrałeś wiarę - zostawiłeś pustkę. Nie dałeś mi nawet iskry nadziei, że wrócisz. Dlaczego byłeś tak bezduszny i obojętny? Dlaczego nie znalazłeś innej wymówki niż: "robię to, żebyś o mnie zapomniała jak najszybciej". To przecież śmieszne. Nie byliśmy zwykłą parą. Nie łączyła nas tylko miłość, ale też przyjaźń. Dlaczego więc, potraktowałeś mnie jak zwykłą zabawkę. Zużyłam się? Naprawdę? Jestem taka beznadziejna, że nie jesteś w stanie się do mnie odezwać?
Kochałam Cię całym sercem, całą duszą, a Ty w jednej chwili zrujnowałeś mój świat. Zabrałeś mi wszystko co miałam i co kochałam. W sumie powinnam mieć pretensje do siebie, bo to ja skończyłam, nie mogąc znieść sposobu w jaki mnie "kochałeś". Bo to nie była miłość to była zabawa z Twojej strony. Wiedziałeś, że Cię kocham, że zrobię wszystko żebyśmy byli szczęśliwi. Dlaczego więc to robiłeś? Dlaczego wśród tłumu Twoich znajomych zawsze gdzieś ginęłam w Twoich oczach. Nie zauważałeś mnie. Moich łez też nie słyszałeś, nie czułeś nawet tego, że tak bardzo Cię potrzebuję. Miłość do Ciebie mnie zaślepiała. Tak bardzo Cię kochałam, że każda nowa rana, którą we mnie wyrywałeś, powodowała, że cieszyłam się jeszcze bardziej na Twój widok. Twój czuły, a zarazem zdradliwy pocałunek...
Byłeś moim życiem, które z czasem zaczęło ze mnie ulatywać. Umierałam z miłości do Ciebie. Całe dnie czekałam, na głupiego SMS-a, na spotkanie, na jakikolwiek sygnał z Twojej strony. Nawet nie spostrzegłam tego, że już się nie śmieję. Przed lustrem widziałam już nie tę samą dziewczynę, ale kogoś, kogo nie znałam, kto może już nie żył?
Uwolniłam się od Ciebie. Tak twierdzili wszyscy, kiedy zerwaliśmy. Ja też. Byłam pijana, nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Chciałam zapomnieć. Ironia losu&. To nie było proste. Wspomnienie tamtej pamiętnej chwili było jedno: "moje życie jest bezcelowe. Nie ma już sensu." Nie mogłam się z tym pogodzić, z tą beznadziejną obojętnością z Twojej strony. Nie miałam siły na nic. Melancholia kolejnych dni jeszcze bardziej mnie przytłaczała. Przestałam mówić ludziom to, co czuję. Nie chciałam współczucia. Tego nie mogłabym znieść. Próbowałam ugasić swój ból w dymie papierosów, ale to jeszcze bardziej rozpylało ogień, który płonął w mojej duszy. A może już jej nawet nie miałam?
Pewnego dnia postanowiłam rzucić to wszystko! Nie chciałam już się truć, nie chciałam w ten sposób udowadniać Ci co potrafię, bo tak naprawdę byłam wtedy nikim. Wiem, że postrzegałeś to jako oznakę mojej słabości. Stałam się kamieniem. Stałam się taka jak Ty: obojętna! Paradoksalnie obojętność względem Ciebie dała mi pewną siłą, która wyzwoliła ze mnie to prawdziwe piękno: szczery uśmiech!
sorka za zmiane notki ale taka powina byc...;/;/;/