A gdy do Ciebie podejde usmiechne sie.
I z tym samym usmiechem, ktorym cie zawsze wtalem, zrobie to.
Pierw przytule, a potem wbije Ci noz.
Zrobie Ci krzywde ale nie zabije, bo z takim sercem, tak czy siak, spada sie na dno.
A krwia bede sie delektowal, zlizywal z klingi, patrzac Ci prosto w oczy.
Za wszystkie krzywdy jakie wyrzadziles bede ciol dalej, puki moja rzadza nie przeleje sie twoja kwia.
Spelniony, szczesliwy spojrze sie jeszcze raz, obdarze Cie spojrzeniem.
Nie mowiac nic odejde, a gdy zapomnisz wroce, by zaczerpnac odrobine rozkoszy zemsty.