Z tego wszystkiego zapomniałam dodać, że w czwartek byli my w Warszawie. W sensie ja i http://www.lisicapol.fbl.pl.
Jest to historia nieco szalona, pozbawiona jakiegokolwiek sensu, ale wybawiłyśmy się przednio. Zaczynając od odkrycia przez Anetę takiego sklepu jak FLO! Powiedzcie mi, jakim cudem mogła o nim nie wiedzieć?!
Potem wsiadłyśmy do pierwszego lepszego autobusu, który nas wywiózł nie wiadomo gdzie, kolejny wybór to tramwaj, który również nie wiadomo gdzie nas wywiózł. I tu dobry moment na dialog:
Anet: No jak to gdzie? Jesteśmy na Marszałkowskiej.
Wiga: No tylko chyba nie na tym końcu.
Jakimś cudem dotarłyśmy na Plac Trzech Krzyży, stamtąd do Łazienek, a z Łazienek na plac Zamkowy. Oceniłyśmy czy Stadion Narodowy ładnie się prezentuję, wypiłam najdroższego drinka w swoim życiu i wróciłyśmy do Złotych Tarasów.
A potem powrót do Łodzi i przyuważenie przy Pietrynie ogromnej, czerwonej kanapy w białe grochy. Tak, zdecydowanie lubię tu wracać.
I na temat: http://www.youtube.com/watch?v=NlSm_JL1das&ob=av2e