Doszłam do wniosku, że nie umiem żyć. Żyć tak jak wszyscy, wpasowując się w ramy wypada i nie wypada. Robię wszystko na przekór świata, ale nie umiem zaprzeczyć sobie. Wizja mojej przyszłości jest trochę negatywna, a nawet bardzo, ale co z tego, nie będę umiała się zmienić? Może brakuje mi drugiego człona do mojego Ja, a może lubię być czymś na wzór energetycznego wampira, sama już nie bardzo wiem. Za bardzo jestem na przekór i za bardzo po swojemu, a może to klątwa wszechświata, może utkwiłam w postmodernistycznym gównie i nie umiem zrobić kroku w przód. Moja mama twierdzi, że takie kobiety jak Ja kończą w zakonie lub same z kotem i depresją. Wiem, sama dążę do dekonstrukcji, więc nie musi mi cały świat o tym nagminnie przypominać. Moje życie jest układem barw i grafiku od jednego wina do drugiego, od słowa do słowa. Zaskakują mnie ludzie proszący bym mówiła do nich "po Polsku", aż tak jestem niezrozumiała? Jaką cenę zapłacę by być sobą? Ceną będzie życie i szczęście? Ceną będzie wszystko na czym mi zależy i co mam (lub już nie posiadam...). Pragnienia to co utrzymuje mnie przy życiu. Chcę podróżować, chcę cieszyć się życiem i mieć dzieci, które wychowam po swojemu, tak aby nie musiały się wstydzić tego co robią i czego chcą. Boję się dnia, gdy dostanę rachunek za zachowywanie własnych zasad i za trzymanie się mojego światopoglądu. Jestem zaprzeczeniem, bo zdaję sobie sprawę z kruchości życia, z jego beznadziejności i bezsensu, ale staram się nim cieszyć. Nudzi mnie życie, chociaż inni mówią, że gdyby mnie nie znali, to myśleliby, ze wymyślam moje przygody tudzież zdarzenia jakie mają w nim miejsce. Nigdy nie pretendowałam do bycia kimś wyjątkowym, wystarczy być sobą. Chyba mi niedaleko do nie spójności psychicznej i do fizycznego wycieńczenia. Lubię słowa innych ludzi tytułujących: Soniu, ostatnio chyba dużo schudłaś. Potrzeba mi zmian, wielu zmian.
Miłość z tego co obserwuje jest pewnego rodzaju zastojem, końcem życia, a przecież powinna być jego początkiem. Chciałabym odczuwać seksualne popędy, drżenia rąk i powiek. Zamiast tego mam sny rodem z baśni tysiąca i jednej nocy. Mam 16 lata i to w tym wszystkim jest najgorsze, uczę się by zarabiać później tyle samo, albo mniej niż bez tego, zabawne? Nie umiem nic innego robić, zmian. Trzeba mi radykalnych zmian!
Dziś jestem człowiek bez ograniczeń.
Nie krępuje mnie zgaszenie Chromosomów Y poprzez zaprezentowanie mojego Fuck'a gdy lustrują mnie i mój zad.