Czas na zmiany.
Obóz muzyczno-adwentowy był momentem kulminacyjnym w moim życiu :O
Tyle jest w mojej głowie.. chyba bym tu kilka stron A4 napisała...
No ale cóż, czasu dosyć mało.
Każdy w swoim życiu przeżyje moment, w którym zda sobie sprawę jak bardzo zły nieraz bywa. Zda sobie sprawę całkowicie. Do łez.
Niedawno trwałam w życiu o którym zawsze marzyłam:
- koncerty
- wiele przyjaciół
- używki
- ateizm
- intrygi
- zemsty ("sprawiedliwosc")
- robienie wszystkiego na co ma się ochotę
- strojenie się every day
a przy tym:
- wiele problemów różnej natury
- wyrzuty sumienia
- nieszczęścia
- niepowodzenia w planach
czego na początku nie dostrzegałam..
Na obozie wiele osób modliło się za mnie, pierwsze 3 dni były dla mnie udręką ale potem zdarzył się cud. Wiele rzeczy, z którymi na codzień się zmagałam odeszło ode mnie całkowicie i poczułam spokój w sercu. Z tymi rzeczami już się zmagałam nieraz i w równie spokojnych miejscach jak tamten obóz. Nie udawało się, prób było milion a tu była jedna i udana.
Znów uwierzłam i zobaczyłam boże cuda w swoim życiu. Polepszyło się wiele kwestii dot. mnie, nawet pamięć, nie będę o tym tu mówić ale są to rzeczy, do których trzeba się długo przygotowywac, długo cwiczyc myślowo. Jestem teraz szczęśliwsza, mam więcej cierpliwości, skorsza do zgody itd. Nie stałam się ideałem, nadal mam wady ale będę nad nimi pracować.
Najlepsze i najśmiesniejsze jest to, że przestałam się spóźniać, z czego byłam znana w klasie licealnej i ogólnie. Samo odeszło a raczej nie samo a dzięki Bogu.
Wy też wyznajcie swoje grzechy nie u grzesznego (jak każdy z nas) księdza w konfesjonale a prosto do bezgrzesznego Jezusa, gdyż Kościół Katolicki istnieje tylko dla pieniędzy i wiele prawd, które pozwalają nam na lepsze życie, ukrywają.