stała oparta o ścianę paląc ostatnią fajkę jaka jej została. Zastanawiała się dlaczego jej historia miłosna zakończyła się w taki brutalny sposób. Czuła, że to uczucie nadal pali ją od środka. Szanowała jego decyzję, ale nie potrafiła jej pojąc. 'Ej mała, oparzysz się jak nie zgasisz' - zagaił do niej. 'Co Ty tu robisz ? nie jesteś u swój miłości ?' - odpowiedziała z sarkazmem. 'Jestem. Bo wiesz..Zrozumiałem, że ty jesteś tą jedyną.' - powiedział i spuścił wzrok. Zatkało ją. Tak po porstu przyszedł i wyznał jej miłość. Nie normalny. 'Ja Ciebie też kocham.' - zrozumiała, że nawet nie chce wiedzieć czemu wrócił. Podszedł i wpił się w jej usta.
Jak dobrze jest mieć świadomość, że serce nie jest uzależnione od jakiegoś skurwysyna. Jak pięknie jest wstać rano i uświadomić sobie, że już nic nie czujesz - że wszystko prysło. Minęły bezsenne noce, błaganie o jakikolwiek znak życia, strach, że zniknie. Lepiej być chyba nie może.