Zastanawiam się, którego konkretnie dnia mojej mamie puszczą nerwy. Kolejny dzień nadszedł, kolejny dzień zapowiedział się nieciekawie, kolejny dzień spędzam... Nie nie nie, moi drodzy, pomyłka, nie w szkole. Na starych, poczciwych wagarach. Wymówka była tak banalna, że tylko dziecko mogłoby ją łyknąć... No dobra, moja mama też łyknęła. Ale ćśśś!
- Julka, do szkoły!
- Nie mogę, mamo, mam straszliwą migrenę...
Ciekawe, czy zorientowała się, że to już trzecia migrena w tym miesiącu