Kolejny monotonny dzień za mną.. Nie wiem czy dobrze robię umawiając się na sobotę ja się już chyba nie nadaję do toważystwa tak bardzo jestem przesiąknięta swoimi lękami bólem strachem nikt tego nie zrozumie.. Nie wiem czy potrafię jeszcze normalnie rozmawiać na normalne zwyczajne tematy nie związane z moją "chorobą" nie wiem czy potrafię śmiać się w towarzystwie nie wiem na ile starczy mi sił nie wiem nic..Jestem w potrzasku między właśnie między czym nie potrafię tego określić to strach przed życiem śmiercią.. Boję się boję się.. Nie potrafię wykonać najprostszej czynności wszystko napawane jest strachem boję się schylić usiąśc biegać krzyczeć tak bardzo chciałabym aby było normalnie znów chcę być normalnym człowiekiem cieszyć się z najprostszych czynności czy to tak wiele? Jutro czeka mnie kolejny nudny dzień w szkole ale przynajmniej tam mogę trochę odpocząc od moich myśli czasem mam takie wrażenie że nie jestm w stanie od nich uciec ciągle mnie gonią coraz bardziej mnie wyprzedzają JA zostaję w tyle daleko w tyle.. Miejmy cichą nadzieję że jutrzejszy dzień będzie lepszy..Dobranoc..