Stałam u brzegu przepaści,
na krawędzi mego losu.
A przepaść nikczemnie się do mnie uśmiecha,
szczerzy kły i paszczę otwiera.
Spadają w dół kamienie,
echo się rozlega jak wielka potęga.
Smutek, żal ogarnął mą duszę,
lecz nagle łapiesz mnie za rękę.
Odwracam się... a to Ty...
Podczas blasku księżyca przytulasz mnie do siebie,
szeptasz czułe słowa, tak ciepłe...
Aż zaspane uczucie się we mnie budzi...
W Twych ramionach czuje się tak mała,
jak kropelka deszczu...
Lecz również bezpieczna,
jak nigdy dotąd...
Zapada cisza, a my tak stoimy
wtuleni w siebie.
Ta chwila, ta jedyna...
Niestety muszę się obudzić
i nagle czar pryska...
Nadchodzi rzeczywistość i rozczarowanie.
Dość .! Koniec .! Czemu Kurwa Nie Umarłam .?!