Wezwałam dziś do siebie śmierć
... I przyszła ..... I była aniołem
W skrzydłach zamiast piór
Miała żyletki i dziurę po kuli na czole
Zamiast korali na szyi - sznur
Tabletkami wypchane kieszenie
I rzeką mokry strój
I do nóg przwiązane kamienie
W pierś wbity nóż
A za uchem miała skręta
Cierniową koronę wplątaną we włosy ...
... Już na zawsze Ją zapamiętam
Zawołałam dziś sobie śmierć
I przyszła ...
Lecz me podcięte żyły : wyśmiała
Powiedziała, że ja sobie z niej kpię
I swój numer komórki mi dała
Patrzyłą na mnie z ironią
Swymi naćpanymi oczami
I zakazała mi się już bawić
Z gazem, z żyletkami, z prochami
... A gdy na serio postanowię umrzeć
To mam zamiast tej durnej zabawy
Po prostu zadzwonić do niej
A na swych skrzydłach szybko się zjawi
Zawołałam dziś sobie śmierć
A ona popukała się w głowę
Powiedziałą, że zamiast wzywać Ją
Powinienem wezwać pogotowie
Zawołałam dziś sobie śmierć
A ona odwróciła się na pięcie
Krwawiąc patrzyłam jak odchodzi
Gubiąc żyletki na każdym piętrze