Osoby (Józka & Adrian) przedstawione na zdjęciach nie wiedzą, że są tu publikowane. Proszę bardzo, można zgłaszać zdjęcie administracji :3
W kalendarzu kotarbiańskim (tudzień komstokotarbiaństki, jedynej poprawnej wersji jeszcze nie ustalono) dzień 20 marca został oficjalnie uchwalony dniem Kopca Kreta. Święto polega na zrobieniu tegoż ciasta i zjedzenia go. Wow tak bardzo. Już za pierwszym razem święto mogło zostać przesunięte, bo mało co i byśmy się nie wyroblili z czasem do 24 dnia 20 marca, ponieważ do 21 całą grupą siedzielśmy/staliśmy na miasteczku. Na szczęscie niebiosa i komunikacja miejska nam sprzyjała i dość szybko dotransportowaliśmy się na Kazimierz do Daniela, który udostępnił swój piekarnik :D
22 marca jest natomiast dla nas Początkiem Wiosny, no bo wtedy dopiero spaliliśmy pannę M. (Marzannę).
Zatwierdzone zostały również Obiady Czwartkowe z racji, że w piątek nie mamy zajęć a co za tym idzie... Chciałam w tym miejscu dopisać, że postuję za kultralnymi OC - z oglądaniem filmów, czytaniem fragnetów książek, chodzeniam na koncerty itp. Wczoraj był fragment filmu, więc zrealizowano plan.
Uhuhuhu weekend zapowiada się pracowity. Właśnie ślęczę na elektromagnetyzmem, ale jakoś idzie. Potem parę zadanek z liczb zespolonych, co by jak ostatni nieogarniający tłumok nie siedzieć na zajęciach (aaaaa jak można nie pamiętać jak wygląda wykres arcsin?! - można, trzeba być Komstą - narysować na tablicy go dobrze, stwierdzić, że wykres nieczytely, zmazać i nie umieć narysować na nowo -.- taka wstawka odnoście ostatnich zajęć). Muszę wysłać konspekt referatu z chemii do końca tygodnia, a jeszcze nie zaczęłam nawet nad nim myśleć :c Na fizykę napisać 2 sprawozdania, nauczyć się anionów na labki z chemii... Oj oj oj co ja robię tu teraz na tym photoblogu XD
Jutro idę pierwszy dzień do pracy, udało mi się znaleźć w kawiarnio - barze. Muszę coś dodatkowo robić bo stoję krucho z kasą ://
Ech mam przekichane z zębami od czasu wypadku. To, że część jest łanie połamana to widadomo nie od dziś. No ale oststnio byłam u dentysty, bo bolał mnie ząb - myślałam, że ósemka mi napiera na siódemkę i stąd ten ból. Lekarka zrobiła zdjęcie, ząb wyglądał ok, wyjęła plombę miałam się zapisać na nast. wizytę na jej założenia. No i tak zrobiłam. Plombę mi założono (tym razem inny lekarz) i fajnie, jakos nic nie bolało. Niestety jakiś czas temu plomba mi się ukryszyła. No to struuu, azymut na Scanmed. Ja tu mówię "Panie doktorze, plomba mi wypadła, można wypełnić?". A on do mnie "Oj nie, nie to nie plomba Pani wypadła tylko ściana zęba się odłamała i odpadła część dość głęboko. Ja Pani wytnę część dziąsła, bo się dostać nie mogę". Oke rób pan co pan musi. Strzykawka ze zneiczuleniem w dłon, potem sklaler i leci. To było tydzień temu. Dziś znowu wracam do doktorka Michałka "dobry, dobry zapraszam na fotel. >>gmera mi zębach<< A czuje Pani coś?" ja z odsączaczem śliny w ustach próbuję wymówić "y y", "A teraz?" "y y" "No to mam dla pani wiadmość - ząb pani postanowił umrzeć" myślę sobie "wat?wat?" "Czeka pania leczenie kanałowe, albo nic nierobienie i czaekanie aż się zepsuje. No można jeszcze wyrwać. On się tak łamał, bo był już nieożwyiony i słaby". Porównał go do wydmuszki, ponieważ nie miał miazgi w środku. Teraz siedzę z oparunkiem na zębie, cały czas czuję niemiłosierny smak kamfory w ustach i nic nie mogę z tym zrobić (jedznie pomaga tylko na czas jedzenia...).
Abstrahując od problemów zębowych chciałam już na początku wpisu napisać, że się strasznie cieszę, że wyjechałam do Krakowa. Trochę robiłam to w ciemno, tak sobie to miasto wybrałam ze względu na moje widzimisie (bo nie Gdańsk i Warszawa). Naprawdę można się w nim zakochać, starych kamieniczkach, podwórzach, Starym Mieście, podziemych pubach, ms agh, artystach grających na Rynku i wielu wielu innych, których nie zdołałabym tu wypisać. Aaaa serdecznie zapraszam <3