Zaniedbałam tą stronę;-). Postanowiłam zacząć jeszcze raz jak widać, zaczynam od ulubionego zdjęcia z najwspanialszego miejsca, w którym mam zamiar w przyszłości zabawić na dłużej. Krótko mówiąc, London<3.
Znów choruje. Sądziłam że wyczerpałam już liczbę chorowań na ten rok, jednak widocznie jeszcze przed jego zakończeniem nie obejdzie się przed spędzeniem kilku dni leżąc w łóżku i podziwiając zimowy krajobraz jedynie przez okno. Co nie wydaje się takim złym pomysłem zważywszy na to, że jest obrzydliwie zimno. Jednak trzeba doprowadzić się możliwie szybko do ładu, jutro odwiedzamy Berlin, wreeeszcie;-).
Znacie ten moment kiedy musicie wziąć udział w wyścigu? Gdy stoicie na starcie i przepełnia was ogrom emocji od zdenerwowania przez entuzjazm, mobilizację i chęć zwycięstwa. Wasze myśli skupiają się jedynie na celu, każda wasza komóreczka pragnie wygranej. Rozpoczynacie bieg czując powiew wiatru na twarzy, wasze policzki stają się zaczerwienione, a oddech przyspieszony, wasze serce przyspiesza i czujecie pracę mięśni. Po przebiegnięciu połowy dystansu zmęczenie robi swoje jednak nie zwalniacie, biegnąc jednym tempem. Wreszcie widzicie metę, oczekiwany koniec i wystarczy tylko odrobina wysiłku i pracy aby udowodnić, tak potrafię.
Czy to nie brzmi na dziecinnie proste?