po 1. o wlazeniu w dupe bez wazeliny: taka sytuacja. jest u mnie w pracy typiara , ktora coraz bardsziej mnie irytuje. dlaczego? ano dlatego , ze stoimy w grupie, kierownik lub brygadzistka tlumacza po angielsku co mamy robic a ta zadaje pytania po holendersku. oczywiscie, super jak ktos sie uczy holenderskiego, ale wiekszosc grupy nie zna jezyka i holendrzy jej odpowiadaja po angielsku, zeby wszyscy zrozumieli.ale oczywiscie kurwa trzeba szpanowac i sie podlizywac. ostatnio brygadzistka cos jej powiedziala po holendersku, a ta mi tlumaczy. to jej mowie ze zrozumialam i nie musi do mnie jak do debila gadac. trace juz na nia cierpliwosc. musze sie dowiedziec jak ja zdissowac po holendersku.
po 2. czas jakos mija (tylko ta jebana niedziela w Ulu mnie jeszcze czeka) ale teraz w tygodnu pracuje na magazynie z artykulami karnawalowymi,wiec pomijajac temperature, jakos ujdzie. mozna poogladac smieszne stroje, gadzety itd
wczoraj stoje w alejce i nagle mi wbiega z wojowniczym okrzykiem, wymachujac mieczem samurajskim moj kierownik.
a ja face palm, wzdechniecie i mowie, ze sie go nie boje. a facet zawiedziony i- jak to?
no i ten moment kedy trzeba ugryzc sie w jezyk, a ma sie ochote powiedziec-"przeciez ty masz zeza i tak bys nie trafil..."
po 3. musze pozalatwiac wszystkie sprawy zby moc odciac sie od ludzi tak juz ostatecznie
...