rzygam metapolityką.
a na zdjeciach nadal wrocław. w sumie tym razem nic nie zwiedzalam. po pierwsze nie było czasu, po drugie już kiedyś byłam we wro (w sumie troche moje miasto rodzinne) więc tylko włóczyłyśmy się z miejsca na miejsce zeby gdzieś przesiadzieć.
nie pamiętam żadnej nazwy tych miejscówek nie licząc alibi w którym byl koncert i green waya który w szczecinie mam pod nosem ale i tak jest obowiązkowym punktem każdej wycieczki.
i nadal nie mam żadnego rosyjskiego filmu ech....
.