wtałam o świcie, zrobiłam kawę i wyszłam na taras. było mgliście, deszczowo, czysto. doskonale
już trzeci dzień nie pojawiłam się na uczelni, aż mi trochę wstyd. dałam sobie czas, żeby odsapnąć, nabrać sił i przydusić niepokój, wywołany wizją wyjścia z domu. to i tak niewiele, a jeszcze dziś muszę ofiarować swój spokój, bo Ktoś odlicza godziny. obawiam się dotyku, ale przynajmniej zdobędę papierosa.
czytałam krusznki, w szklistych oczach każdej czai się strach i zmęczenie. wiem, że to złe i może odrobinkę niezdrowe bardzo,bardzo, bardzo, ale nie potrafię z tego całkowicie zrezygnować. korzystając z okazji, że nikt nie patrzy, byłam tylko trochę, jak najmniej. a później się napchałam, przecież obiecałam. mam wrażenie, że mój metabolizm oszalał i teraz, niezależnie od wagi, wyglądam jak wieprz. nie myśl tak, przecież cię nie okłamią
staram się wypełnić siebie po brzegi optymizmem, cała być zachwytem
http://www.youtube.com/watch?v=soClkzqJSZs
w sam raz na błogą samotność