Na zdjęciu: Rączki.
Fotograf: Aparat.
Zdjęcie pierwsze jakie wyskoczyło po wpisaniu słowa: "refleksje."
Tak, tak moi drodzy.
Refleksje nad herbatką karmelową.
Stwierdziłam,że trzebaby tu było wreszcie coś sensownego napisać.
------------------------------------------------------------------------------------
[.Wzbił się. Frunął. W objęcia chmur, z za których wypiętrzały się pojedyncze, lecz wyraziste promyki światła....
Słońce swoją poświatą, zalewało jego skrzydła, delikatnie, pieszcząc go swoim ciepłem.
Motyl- rzucony na wiatr kawałek jedwabiu. Oparty na powietrzu. Leciał. Szybował. (W bezruchu?) Uchwycony obraz, w ramach nieskończoności. Wyciągnięty. Wprost ze snu. Choć nie naznaczony żadnym pędzlem. Czuć ślad świeżych barw wolności. Niewyschniętych farb...
Symfonia kolorów tworzących szelest, a może bardziej szept. Pozorowanego bezruchu chwili. Chylącej się ku wieczności.
Szept, w pierwszej chwili zdawał się przemawiać tylko do moich marzeń. Lecz z nadejściem trzeciej, czwartej, a może piątej chwili, rozsiał pachnące myśli po ciele.
I odetchnął.
By znów przemówić. I odkryć. Przede mną. We mnie. Sens życia. Chwili. Momentu. Wieczności.
(...)
I rozmawialiśmy... uczyłem się tego wszystkiego od początku.
Bo codziennie. Na nowo, powinniśmy uczyć się życia. Uczyć, odkrywać jego skarb. Pomału. Cierpliwie. Wydeptywać sobie skrawkek nieba, będąc jeszcze tu na ziemi....
(...)
By znów się nie zgubić. I szukać. Siebie. I błądzić. W ciemnych ścianach pozorowanej ucieczki... Coraz węższych. Mniejszych... I nie doznać. Duszności własnego jestestwa.
(...)
Siedzieliśmy, słowa z nas płynęły. Osiadały. Na trawach. Powietrzu. Niebie.
Płynęliśmy. W stronę marzeń.
W wiatr pragnień oplecieni. Precyzyjne. Z dystansem. Rozwiewał zmysłowe idee, zagłuszające trzepot motylich skrzydeł.
Motyli... zakreślających smugę ciszy na niebie.
Skrzydeł... podróżujących. Jak nasze myśli....
Przez tą krótką chwilę... o długiej historii...]
----------------------------------------------------------------------------------------------
Kocham.