widziałam anioła...
z twarzą pociemniałą od strachu
siedział skulony pod dachem
a skrzydła miał wątłe i mokre...
z nogami zagrzebanymi w piachu
złotymi włosami na głowie
coś szeptał lecz zamilkł
w pół słowie...
mowy tej nie pojołem...
on wargi rozgryzł z rozpaczy
ramiona chude rozpostarł
i zapadł się w swojej niemocy...
gestów tych nie pojołem...
usiadłem obok, spojrzałem
w piachu ślad świerzy pozostał
łez kroplami znaczona
droga do nieba prosta...
komentujcie....