Bobson.
ostanie wyjście łubu/kicz/caryca z Saduuu przypomniało mi piękny okres wakacji,wielkiego czilu,bansu i drinxów,czasu owocków z cukrem z b-side.
i w sumie smut,
a na polskim rozmawialiśmy o cierpieniu.
:]
O sobie: Czekam,aż zadzwoni dzwonek i odepną się wszystkie guziki.Pomarańczowe kryształki będą spadać na mnie z nieba.Runiemę głową w dół,w miasto bezpańskie,przez chmury,drzewa,poprzez lejący się asfalt.Utoniemę w pieniącej się rzece,ze szczęścia,jak marzanny,z kieszeniami pełnymi czereśni,narzędziami zbrodni,którymi przed chwilą obierałam pomarańcze.