//nieprzerobione, nie chciało mi się, jest późno, nie mam czasu, Grabowska będzie zua, ale trudno.
coraz rzadziej tu wchodzę i coraz częściej zastanawiam się po co.
zdjęcia zaczęły już funkcjonowac jedynie dla mnie, a mniej dla ludu. może to i dobrze.
jednocześnie perwersyjnie odkopuję stare blogi, te które jeszcze istnieją. łezka się w oku kręci tak trochu. a kręci się w obydwu oczach dość intensywnie, gdy wyskakuje "błąd 404: blog o podanym adresie [już] nie istnieje".
nie tak miało wyglądać wejście w dorosłość. w samodzielność. jeszcze większą niż dotychczas. niezależność.
strasznie dużo się zmieniło przez ten rok, odkąd metrykalnie jestem dorosła.
miałam wyjeżdżać szczęśliwa i spokojna. zakochana. a przynajmniej spokojna, mając za sobą udany, trwający badź pokojowo zakończony związek. ostatnie, tradycyjne sobotnie śniadanie miałam jeść jak zwykle TYLKO z mader i z kotami, czytając Wyborczą i spokojnie pijąc kawę. miałam przenieść się do Łodzi ciesząc się z odzyskanej możliwości widywania na codzień Taty i Przyjaciół.
w skrócie: śniadanie było owszem z matką i kotami, ale i z człowiekiem, który nie chce niczego zrozumieć, nie potrafi i nie moze mieszkać sam - kiedyś moim Dziadkiem. Ojciec jest rozchwiany emocjonalnie i finansowo i zrzędzi czasem gorzej niż ja w najgoirszych napadach depresji, że kasy nie ma i nie wiadomo co z pracą i ze samochód za dużo pali. najlepsi przyjaciele w Łodzi już dawno nie są najlepsi. Chyba nie chcą być.
Nie chce mi się już nawet mówić "pierdolę to", bo trudno to wszystko pierdolić, ot tak.
Punkuję ostatnio namiętnie. Jak zawsze zresztą. No future?
http://www.youtube.com/watch?v=qvKJnXTjFNg