Slyszysz budzik. Kojace tony "Blue Melody" kaza Ci powracac do swiata zywych ze spokojem. Delikatnie i lekko, chociaz poranne noce sa takie ciezkie. Nie myslisz o tym, ze to bedzie kolejny, ciezki dzien. Jedzac sniadanie nie zastanawiasz sie, ile bledow jezykowych dzisiaj popelnisz, i czy bedziesz mowic wystarczajaco dobrze, by zrozumieli, ze sie starasz. Nie myslisz o tym nawet wtedy, kiedy malujesz sie, robisz z siebie arcydzielo. Dzielo jedyne w swoim rodzaju. Moze dzisiaj on to doceni? Dzisiaj przeciez tez bedzie walka. Kazdy dzien to walka o przetrwanie.
Wychodzisz z domu, niosac ze soba siedmiokilogramowa torbe. Dobrze, ze masz szafke, inaczej wazylaby 12 kg. Idziesz i starasz sie nie zabic na sniegu, ktory tak pieknie kontrastuje sie z granatowym niebem. Szukasz oriona, wenus i saturna. Mama mowi, ze dzisiaj niebo jest troche mniej czarne, a ty wiesz, ze juz niedlugo bedzie wiosna. Bo ta walka jest o slonce, chyba.
Chwile pozniej wchodzisz do szkoly, kierujesz sie w strone korytarza fizyczno-chemicznego. Szafka. Wchodzisz, do czarnej jaskini pachnacej chemikaliami, i nagle zapalaja sie wszystkie swiata. Czujesz sie jak Bog; panujesz nad ciemnoscia, panujesz nad soba, wiesz, ze wygrasz te walke. Walke o wszystko; o siebie, o przyszlosc, o niego, o nich.
Wiesz, ze wygralam. A on o tym wie.
Nastepny rok nadchodzi, pelen dni zlewajacych sie w jedno, walk o kazdy stopien. Stresu, kawy i Ciebie.
Nie moge sie doczekac!