W moim mieście wyrąbali sady
Ciągnące się szeroko hen aż po zdrój
W moim mieście wyrąbali sady
Pachnące wiosenną zamiecią
I lata owocem dojrzałym
sad
W moim mieście wyrąbali sady
I nieważne kto wyrąbał
Bo ważny jest fakt
sad
W moim mieście wyrąbali sady
Z dawien zwane od ich właścicieli mian
W moim mieście wyrąbali sady
Jesiennym się dymem snujące
Pod śniegiem jak ule w pasiece
sad
W moim mieście wyrąbali sady
I nieważne kto wyrąbał
Bo ważny jest fakt
sad
Nie pozostały nawet kikuty drzew
Ani cień ani trawy
ani pole co resztkę promieni żarło
by wzrósł siew
Tylko twarze domów twarze
Wpatrzone oknami w miejsce gdzie trwał
Obcy zupełnie im obcy świat
sad
Kolejka od czwartej nad ranem
Ten spod piątki jak zwykle pijany
Że też żona na niego nie bluźni
Ty na obiad jak zwykle się spóźnisz
Dziecko spać chce balanga na górze
Ileż można wytrzymać tak dłużej
Ileż można wytrzymać tak dłużej
W naszym mieście wyrąbali sady
Więc stwórzmy sad własny po horyzont aż
W naszym mieście wyrąbali sady
Więc spłódźmy go w znoju miłości
Niech drzewa jak dzieci wnuki przyniosą nam
To zaś niech jadą niech płyną niech lecą
Z nadzieją że gdzieś na nie czeka świat
A my w oknach smutnych swych bloków
Chusteczki wyjmijmy by machać im w ślad
W naszym mieście wyrąbali sady
I nie ważne kto wyrąbał
Bo ważny jest fakt
że w nas trwa
Sad