W tym roku nie ma wiosny.
Zdaje się, że naturalna kolej rzeczy została zachwiana i po zimie nagle nastało lato...
Więc korzystam (póki globalne ocieplenie nie zrobi mi kolejnego psikusa) i przemierzam wszystkie miejsca warte przemierzania, pozwalam sobie całkowicie zmoknąć w deszczu i spaceruję, póki buty nie obetrą mnie tak, że nie sposób będzie wogóle stać.
A teraz, zmeczona nicnierobieniem odpoczywam sobie i marzę, że może kolacja sama się przyrządzi i poda do stołu...
Na zdjęciu: Ja, cierpiąca z powodu za dużego kapelusza i mój brat, który zaraz będzie mnie pocieszał kaszką (bohater..)