Mhroczna pamiątka z toalety jedej z SENSOwnych miejscówek, które odwiedziłam w niedzielę:)
Kluby mają to do siebie, że:
1. Wszyscy faceci pachną (?) tak samo - alkohol + perfumy, z tym, że po kilku godzinach mam wrażenie, że wszyscy używają dokładnie tych samych.
2. Wszystkie dziewczyny wyglądają mniej więcej tak samo.
3. Idąc na półmetek siódemki trzeba mieć świadomość, że nawet stojąc słupem będzie się tańczyć, ze względu na to, że zostanie się potrąconym przez każdą osobę, która znajduje się w odległości kilku milimetrów od ciebie (nie liczcie, że znajdziecie miejsce siedzące, nie tym razem, sry).
4. Pijąc klubowe alkohole trzeba wiedzieć, że wydacie kupę kasy, a i tak będziecie pić zabarwioną wodę, która nie ma prądu.
5. Patrząc na twarze ludzi, którzy są w klubie, można umrzeć ze śmiechu, tak jak zrobiłam to w sobotę.
6. W klubie można spotkać znajomych, których nie widziało się przez 6 lat :)
Rajd rozpczął się i skończył w SENSO. Po drodze zeszliśmy nieco z kursu, lądując w Szeptach, Metropolis, Niebie i Mleczarni:]
I ten śmieszny rudy chłopiec, którego spotykam rano kupując kawę tańczył z inną T_T